XV Rajd śladami V Wileńskiej Brygady AK

By bursa

XV Rajd śladami V Wileńskiej Brygady AK

Z pewnym opóźnieniem ale dodajemy…

24 czerwca wczesnym rankiem (jak się w późniejszym czasie okazało-7:00 To wcale nie jest wczesny ranek) udaliśmy się uroczyste rozpoczęcie XV Pieszego Rajdu Śladami Żołnierzy V Wileńskiej Brygady AK mjr. Łupaszki. Spotkanie wszystkich patroli odbyło się w Tucholi, gdzie odbyły się zajęcia z żołnierzami IX Warmińskiego Pułku Rozpoznawczego.

Następnego dnia wyruszyliśmy w oczekiwaną pieszą podróż, której początek mieliśmy w Gostycynie. Gdy wysiedliśmy z autobusu taktycznie udaliśmy się na tył najbliższego budynku, aby zapoznać się z pierwszym rozkazem, gdy dowiedzieliśmy się, że naszym pierwszym celem jest Ostrowo żwawo wyruszyliśmy w drogę, po chwili okazało się, ze była to bardzo dobra decyzja, ponieważ inny patrol, który nie tak szybko wyszedł z wioski miał odczynienia z jednostkami UB. Pierwszego dnia pogoda nam nie sprzyjała, ale nieustraszonemu patrolowi nawet deszcz nie straszny, opracowaliśmy metodę „Żółw” – wszyscy chowaliśmy się pod plandekę i powoli krok za krokiem pokonywaliśmy trasę. Tym sposobem dotarliśmy to miejscowości Piła-Młyn gdzie właściciele tamtejszej gospodarstwa agroturystycznego pozwolili nam przeczekać największą ulewę. Tam też dołączyli do nas Mateusz i Kacper, którzy po niedzielnych egzaminach zawodowych w szkole przyjechali niezawodną Nubiłką. Samochód zostawiliśmy na posesji sympatycznych gospodarzy i w dalszą drogę udaliśmy pieszo w pełnym składzie. Ostrowo –  po przeprowadzeniu akcji informacyjnej spotkaliśmy uprzejmego sołtysa, który pomógł nam znaleźć nocleg w nieużywanej plebani w pobliskim Cekcynie. Należy też wspomnieć, że w Ostrowie udało nam się uniknąć zastawionej na nas podstępnej pułapki.

W poniedziałek dzięki pomocy księdza i kościelnego błyskawicznie znaleźliśmy się w Wierzchucinie, który był pośrednią miejscowością do wykonania pełnego kolejnego rozkazu, który swój finał miał w Sławnie. Był to bardzo efektywny dzień, udało nam się nadrobić kilka kilometrów zapasu. Niedługo przed zakończeniem rozkazu mieliśmy nieprzyjemne spotkanie z odziałem UB, który zapewnił nam popołudniową przebieżkę po lesie. Następnie skierowaliśmy się do miejscowości Zdroje gdzie „przyczailiśmy się” w lesie na obrzeżach tejże. Rozkaz został rozpracowany taktycznie, rozdzieliliśmy patrol na trzy grupy, pierwsze udała się do Zdrojów w poszukiwaniu noclegu, druga do leśniczówki Szklana Huta, trzecia została pilnować naszego dobytku (pozostawiliśmy plecaki w bezpiecznym miejscu, aby szybciej pokonać trasy). W leśniczówce spotkaliśmy bardzo miłą rodzinę, która ugościła nas kolacja oraz śniadaniem dając również naturalnie nocleg w swoim salonie.

We wtorek podążaliśmy do leśniczówki Trzebciny gdzie miała odbyć się koncentracja patroli. Dzięki radom pana leśniczego bezpiecznie i szybko dotarliśmy do celu. Na koncentracji czekały nas zadania: rzucanie granatem, strzelanie do celu, testy wiedzy oraz śpiewanie (niespodziewanie okazało się, ze Pan Rafał ma bardzo ładny wokal). Po posiłku przygotowanym przez żołnierzy udaliśmy się w dalszy marsz. W leśniczówce Zimne Zdroje, czekała nas bardzo niemiła niespodzianka, grupa UB zastawiła na nas pułapkę, w która niestety wpadł cały patrol.  Następnie udaliśmy się do Brzeźna gdzie zaradna Pani Sołtys użyczyła nam świetlicy wiejskiej abyśmy mogli przenocować. Udowodniliśmy, że możliwa jest kąpiel w zlewie o wymiarach 20cmX30cm.

Środa… tego dni przekonaliśmy się, ze wcześnie rano to znaczy 5.20. Wyruszyliśmy przez Błędno do Kasparusa, gdzie mieliśmy zamiar zjeść pyszne śniadanko. Niestety przez naszą nieuwagę zostawiliśmy na noclegu ważne dokumenty. Szybka decyzja – 3 osoby idą do wsi szukać transportu z powrotem do Brzeźna, reszta ukryta w lesie czeka. Ponownie dzięki dobrym ludziom udało się rozwiązać zaistniały problem dość szybko, po godzinie z hakiem osoby wysłane do Brzeźna wracały spokojnie do leśnej kryjówki reszty patrolu. Niestety tym razem zostali dostrzeżeni przez „złych ludzi” tych z UB. Jak tylko patrol był w całości nastąpiła zaskakująca obława. Okazało się, że za plecami mamy bagna, na które wpadła część patrolu, a część uciekała ich skrajem w kierunku rzeki. Bilans – trzech złapanych ludzi w tym dowódca. Kaczuszka „wykąpana” w bagnie po szyję, p. Rafał do pasa. Po krótkiej pogawędce ruszyliśmy w stronę Ocypla. Po drodze zjedliśmy pyszny rodzinny obiad (tak, to były kanapki z dżemem oraz pasztetem, ale za to zupki były zalane wrzątkiem a nie, jedzone na sucho). Był to najdłuższy i najtrudniejszy dzień naszej wyprawy, po nieudanych poszukiwaniach noclegu w Krępkach, Ocypel okazał się naszym miejscem noclegu, a dokładniej świetlica wiejska, muzeum i siedziba koła gospodyń wiejskich w jednym. Zjedliśmy tam pizzę oraz jajecznicę z kurkami zbieranymi po drodze. Przed godzina 22 uprzejmy odział UB zajechał powiedzieć nam „dobranoc”- straty 4 ludzi.

Czwartek to kolejny dzień, gdy Pan Rafał nie dał nam się wyspać. O 6 wyruszyliśmy do miejsca docelowego, którym było Lubichowo. Po drodze czekało nas jeszcze zadanie, które musieliśmy wykonać z zaprzyjaźnionym patrolem.  Musieliśmy odbić zakładnika torturowanego przez UB w opuszczonym dworcu kolejowym. Po WYKONANIU zadania ruszyliśmy, nasz cel był jasny, a właściwie były dwa cele, ich hierarchia u każdego z uczestników maila się indywidualnie, a było to: prysznic oraz jedzenie lub jedzenie oraz prysznic. Popołudniem odbyło się uroczyste zakończenie.

W Piątek rano wyruszyliśmy w powrotna podróż do naszych domów.

Relacja: Jakub Nowak

korekta i uzupełnienie: Rafał Stachowski