W czasie weekendu 04-06.10.2019r. odbyła się „integracja” gr.V. Poniżej umieszczamy sprawozdania, czy też refleksje dwójki uczestników.
„Dnia 04.10. 2019 roku po lekcjach większość bursiaków wróciła do domu. Jednak Paweł Boczkowski, Hubert Wajda, Jakub Wawruszczak, Michał Jagiełowicz, Paulina Prażanowska, Julia Jędrzejko oraz Pani Kasia zostali w bursie na noc. Jednak o 20:30 wyruszyli do jednego ze szczecińskich lokali. Ku ich zaskoczeniu był to plac do rozgrywek Laser Tag. Polegało to na tym, że podzieleni na dwie drużyny strzelali do siebie z laserowych karabinów. Po dwóch rozgrywkach po 20 minut zaciekłej walki najlepszy okazał się Hubert. Po powrocie do pokoi przez długi czas rozmawiali integrując się, aż znużeni posnęli. Nazajutrz o 8:30 wstali spakowali się, zjedli śniadanie i rozpoczęli swą podróż. Obserwowani (podobno) przez wychowawców pojechali tramwajem do stacji Głębokie, a potem autobusem gdzieś na przedmieścia. W międzyczasie niespodziewanie dołączyli do nich „strażnicy” Roksana Mazur, Jakub Cieśluk oraz Patrycja Mruczkiewicz. Wreszcie tuż przed 11:00 dotarli do wiejskiej kapliczki gdzie odnaleźli wskazówkę. Od tej pory mieli poszukiwać kolejnych karteczek z numerami, ukrytych w najmniej oczywistych miejscach. Pierwszą z nich odkryli dryfującą po kałuży. Wędrowali potem leśną dróżką podziwiając urokliwe krajobrazy. Pogoda im dopisywała choć na drogach zalegało błoto. Wkrótce znaleźli kolejne 4 karteczki i podzielili się na kilka grup. Reporter obserwował i fotografował zespół. Szperacze poszukiwali następnych tropów. Ślepiec był prowadzony przez Młodszych Strażników, gdy Starsi czuwali nad bezpieczeństwem. Przywódcą była Paulina. Na wszelki wypadek obecny był też Sanitariusz. Podział zadań zmieniał się jeszcze trzy razy. Dużo rozmawiali poznając się nawzajem, odnajdywali wskazówki oraz jedzenie, podziwiali okolice, a przede wszystkim wytrwale zmierzali do celu. Ponadto odwiedzili też zrujnowany bunkier poniemiecki. Sytuacja zmieniła się nagle po dotarciu do osiedla na polanie. Roksana musiała odtąd jechać na wózku inwalidzkim. Niebawem wydostali się również z puszczy w, jak się potem okazało, Policach. Po godzinnym marszu spotkali w pewnym ośrodku sportowym Wiktora Kowalskiego. Wszyscy razem przeszli przez całe Police na wskroś po to, by ok. godziny 16:30 znaleźć się w nowym, ekscytującym miejscu. Był to Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niepełnosprawnych Ruchowo, a konkretnie apartament „Krokusy”. Zaraz potem rozpalili ognisko, co nie było, wbrew pozorom, łatwe. Upiekli wiele zarówno kiełbasek, jak i bułek. Potem w towarzystwie mieszkańców ośrodka oraz Przemysława Janusa śpiewali, grali na ukulele i rozmawiali. Gdy zapadał już zmierzch zagrali jeszcze w „Czółko”, a także „Mafię”. Potem powrócili do domku. Nie był to jednak koniec tego pięknego wieczoru, bo do drugiej w nocy integrowali się podczas rozgrywki Times Up. Po krótkim śnie zjedli kanapki z Paprykarzem Szczecińskim i o 11:00 pojechali autobusem z powrotem do bursy. W południe dostali się do środka, rozdzielili się i od tej pory wrócili do codzienności.
Ja sam jestem przekonany, że ten wyjazd można zaliczyć do udanych. Dzięki niemu nasza grupa się w jeszcze większym stopniu zintegrowała. W dodatku mogliśmy odpocząć od szkolnej rutyny i obowiązków. Mam nadzieję, iż to nie była ostatnia taka przygoda.”
Paweł Boczkowski gr. V
Druga notka pochodzi od Pauliny.
„Wszystko zaczęło się sobotniego ranka (4 października), bursiaki z grupy V otrzymały informacje potrzebne do dotarcia na miejsce gry terenowej. Musieliśmy dotrzeć do wyznaczonego przez wychowawców adresu, co nie było wcale banalne. Jako przywódca grupy musiałam dużo zatajać, ale szczerze to sama niewiele wiedziałam. Naszym zadaniem było szukanie specyficznie ukrytych wskazówek. Jako pomoc, otrzymaliśmy starszych bursiaków, którzy jak się okazało, dysponowali niewiele większą od nas wiedzą w kwestii kursu naszej trasy, ale to nam nie przeszkodziło w tym wyzwaniu. Różnorakie polecenia były przypisane poszczególnym członkom grupy, przy kolejnych wskazówkach każdy miał okazje wykazać się pomysłowością i sprytem, aby wynaleźć rozwiązanie poszczególnego problemu. Mimo trudu i niecodziennej wędrówki po lesie odnaleźliśmy wszystkie tropy. Po odnalezieniu końcowej stacji gry terenowej, na wielkiej polanie zapłonęło ognisko, były kiełbaski i pieczony chlebek, jednym słowem kalorie zostały nadrobione. Po zaczerpnięciu jakże dobrego powietrza bursiaki rozpoczęły wieczór gier (jakby terenowa nie wystarczyła). Każdy wziął udział w grze o nazwie ,,mafia”, co może się wydawać dość podejrzane i faktycznie też tak z początku myślałam. Gra cieszyła się dużym zainteresowaniem, a towarzysze chętnie przeciągali rundę za rundą. Jak wiadomo, w pewnym momencie ochłodziło się diametralnie, co spowodowało wcale nieprzewidywalną ucieczkę do budynku przeznaczonego na nocleg. Jakby tego było mało wieczór gier nie dobiegł końca, przenieśliśmy się na zabawy karciane. Pan Rafał i Pani Kasia dobrze się spisali planując nam integracje, myślę, że wszyscy jednogłośnie się zgodzimy iż czas tam spędzony był czasem udanym i przyjemnym. Wnioski są następujące: nie chodźcie po lesie gdy plucha, ubierajcie się ciepło i z pomyślunkiem i tak w ogóle, noście ze sobą pozytywne podejście. Czasem to ono może zmienić bieg gry.”
Paula gr.V, pozdrawiam bursiaki!