Recenzja eseju V.Woolf – Własny pokój

By bursa

Recenzja eseju V.Woolf – Własny pokój

,,Własny pokój” Virginii Woolf to esej omawiający pisarstwo kobiet na przestrzeni minionych wieków. Impulsem do powstania ów dzieła były wykłady jakie Virginia wygłosiła w 1928 roku w dwóch żeńskich kolegiach uniwersytetu Cambridge. Mimo iż autorka nazwała swój esej ,,błahostką” to w bardzo szybkim tempie skradł on uznanie krytyków. Virginia jest jedną z czołowych postaci literatury modernistycznej XX wieku.

Już od samego początku lektury przekonujemy się jak bardzo unikatowy i dotychczas niespotykany ma styl ta pisarka. Ów wykład ma postać osobistego wyznania, zatem spodziewać się można dokładnego opisu swoich refleksji, uczuć i przemyśleń w kwestii ograniczeń jakich ciążyły na kobietach. Skrupulatnie w tym eseju możemy znaleźć analizę twórczości takich autorów jak: lady Winchilsea, Charlotte Brontë, Emily Brontë, J. W. Goethe,  Jane Austen, George Eliot, W.Shakespeare, czy poglądy ważnych osobistości takich jak Oscar Browning.

Ukazane w tekście rozmyślania nie są zatem niczym nie popartymi słowami rzucanymi na wiatr. Autorka poprzez spokojny ton i interesujący sposób przedstawienia problemu, zachęca wszystkich do żywej dyskusji i chwili refleksji nad prawdą jaką jest kończące esej stwierdzenie, że nie ma rzeczy ważniejszej, niż bycie sobą i pisaniem całkowitej prawdy wynikającej z nieograniczonej swobody. Mamy wtedy też odczucie, że taka forma przedstawienia sprawy wzbogaca nas, urozmaica pogląd i uczy bardzo ważnej rzeczy. Szacunku do opinii innych i zachęca do poszerzania własnych perspektyw o nowe możliwości.

Virginia stara się nam przybliżyć trudności, z jakimi musiały się zmagać kobiety, aby cokolwiek osiągnąć i jak często nie miały one żadnych warunków do rozwoju. Pokazuje nam liczne procesy lub podkreśla miejsca, gdzie można by się wyszukiwać iskry nadziei dla rozwoju poezji pisanej przez kobiety, jednak zawsze ciążyły na nich głosy, które w mig przycinały i niszczyły w zarodku cały ich literacki potencjał. Między innymi autorka pokazuje rzecz oczywistą: kobiety chowały się za męskimi pseudonimami. Co ich do tego podkusiło, dlaczego nie mogły przedstawiać się jako niezależne i pewne siebie autorki? Autorka odpowiada: ,,Anonimowość stała się drugą naturą kobiety. Pragnienie pozostawania w cieniu nie opuszcza jej do dziś dnia.” Czy to nie bywa często prawdą?

Moim zdaniem jest to bardzo ważna pozycja, która dziwnym trafem nigdy wcześniej nie obiła mi się o uszy. Temat przedstawiony jest dość jasno i klarownie, co może być nieco dziwne, w końcu porusza temat bardzo złożony. Niemniej jednak od lektury nie mogłam się oderwać, niesie ze sobą ważne dla ludzi przesłanie. Virginii nie zależy na tym, by udowodnić kto ma rację, czy kto jej nie ma, pragnie jedynie zrozumienia pewnych przeszkód, jakie spotykają człowieka na co dzień, jakie problemy dotykają społeczeństwo, których podłoże zazwyczaj jest strasznie błahe i podłe. Mimo to wciąż mamy pole do popisu jeśli chodzi o zmianę, o tę dobrą, gdzie wszystkim będzie się żyło lepiej.

    Na prawie samym początku w dość żartobliwy sposób autorka przytacza  stwierdzenie Mary Beaton (szkockiej szlachcianki): ,,aby móc pisać wiersze albo powieści kobieta musi mieć 500 funtów rocznie i własny pokój”. Czy rzeczywiście to były wytyczne ówczesnej pisarki? Aby znaleźć odpowiedź, zachęcam do lektury! Jest ona lekka i przyjemna, a w międzyczasie można wyciągnąć przeróżne wnioski.

                                                                                              Paulina Prażanowska